sobota, 6 marca 2010

Katatonia "Night Is The New Day"


Premiera ostatniej płyty Katatonii „Night is the New Day” odbyła się ponad 3 miesiące temu, jednak dopiero teraz mam odwagę ją recenzować. Moje opóźnienie wynikało głównie z ciężkiego okresu, który przechodziłem – wszak druga połowa grudnia jest dla mnie okresem traumatycznym już od dobrych kilku lat. Zatem, aby umieszczać w dalszym ciągu posty, musiałem odstawić tą lekturę na później. Teraz, z perspektywy czasu, mogę jasno określić, że Katatonia nadal jest w formie, skoro muzycy potrafią stworzyć tak mocne, dobitne dzieło. Równie depresyjnego materiału nie ma co szukać. Tytuł dobrze zapowiada całość – będzie inaczej, mrocznie, lekkość brzmienia połączy się z ciężarem gitar i bębnów. Jest to album bardzo emocjonalny, u słuchacza chce się wywołać strach, smutek, depresję. Dlatego dla osób niezaznajomionych z zespołem – ostrożnie z tym materiałem! Pozwólcie, ze skupię się na paru utworach.
Album zaczyna się świetnym Forsaker. Utwór zaczyna bardzo ciekawie, mianowicie na wstępie użyto sygnał syreny okrętowej. To tak, jakby muzycy chcieli ostrzec przed wyruszeniem w rejs, albo... jest to sygnał, iż z tego okrętu już nie da się wysiąść.
Muzyka jest wspaniała, gdyż każdy utwór jest wysublimowaną perełką, niepodobną do innych; zatem pomijam ocenianie piosenek z osobna. Są one osobliwymi, progresywnymi mieszankami melodyjności z mocą gitar elektrycznych (Forsaker), basu (Nephilim) oraz eksponowanymi walorami głosowymi Jonasa Renske, który należy do grona niesamowitych szwedzkich wokalistów (obok chociażby Åkerfeldta, Gildenlöwa, Englunda czy Swanö). Pośród wszystkich utworów moją uwagę przykuły głównie Nephilim oraz Day And Then the Shade. Pierwszy z tego względu, że częste słuchanie pchnęło mnie w stany depresyjne (to najbardziej dołujący utwór, zatem ostrożnie z nim;]). Do drugiego nakręcono teledysk. Nie jest to wysokich lotów wideoklip, jednak bardzo klimatyczny. Ogólnie na plus.
Przyznać muszę, iż ostatnio wolę wsłuchiwać się w pozostałe piosenki jak Idle Blood, które są nienaznaczone konotacją depresyjną. Mimo wszystko, jeżeli ktoś lubi klimatyczną, mocną i mroczną muzykę – Katatonia to po prostu mistrz w tym gatunku. Płytę zatem oceniam na 5/5.