
Sytuacja wymaga, abym zaczął od kilku słów na temat tej płyty. Jak wspomniałem we wpisie rozpoczy- nającym historię bloga, tytuł zaczerpnąłem właśnie z tej płyty, a dokładniej od utworu Carry The Blessed Home. Bynajmniej nie zagłębiałem się w sferę liryczną tej piosenki, zaintygowała mnie sama nazwa.
Z płytą tą zetknąłem się pierwszy raz bodajże niecały rok temu. Za pierwszym razem w ucho wpadło mi parę utworów, w tym rozpoczynający album This Will Never End. Po upływie kilku miesięcy płyta na nowo rozbudziła w umyśle dawno zasłyszane dźwięki, znane z innych płyt Blind Guardian. Całe szczęście Niemców nie opuściła chęć eksploracji przestrzeni muzycznych. Nadal mamy tu znane z poprzednich płyt polifoniczne chórki. Znalazły się niezwykle piękne, jak zwykle niezmiernie epickie pieśni. Moim faworytem jest utwór Fly, gdyż nawiązuje do jednego z najciekawszych i najpiękniejszych toposów w sztuce. Umiejętność latania od tysiącleci inspirowała myślicieli i bardów. Ptak stał się symbolem szczególnie mądrości i wolności, do czego muzycy nawiązują w warstwie tekstowej. Refren, jak w przypadku utworów Guardianów, wpada w ucho i kołacze w głowie.
Z kolei Carry The Blessed Home przykuł moją uwagę już od pierwszych dźwięków. Zabrzmi to subiektywnie - Blind Guardian tworzą najlepsze ballady (o charakterze epickim, z kolei o charakterze osobistym tudzież depresyjnym musiałbym uznać wyższość Type O Negative). No cóż, ocena ta wynika też z tego, że uważam Guardianów za najlepszy zespół grający europejski power metal. Nie mniejsze znaczenie ma również ich progresywny kierunek tworzenia muzyki, wszak rozwijać się trzeba. Wracając do utworu, pomieszanie spokojnej melodii wprowadzającej do utworu z heavy otoczką refrenu wyszło sprawnie i dobrze. Nie jest to co prawda dysonans w ekstremalnym wydaniu, jak w przypadku takich kapel, jak Devildriver czy Fear Factory, jednak nadal wpisuje się w jedną z moich ulubionych konstrukcji muzycznej (ostrzegałem, nie znam fachowego nazewnictwa, jedyne co posiadam, to własną fascynację).
Nie będę opisywał każdego utworu, jednak moją uwagę przykuły - co oznacza, że uważam je za bardzo dobre - Otherland, Turn The Page, Another Stranger Me czy Dead Sounds Of Misery. Ogólne podsumowanie płyty - naprawdę bardzo dobra! Nie nudzi ani nie odstręcza, co o zespole z ponad dwudziestoletnim stażem dużo mówi. Nie przebija rzecz jasna "Imaginations From The Other Side", jednak jest to płyta świetna, która powinien poznać każdy, kto lubi dźwięki progresywne czy power metalowe, nie wspominając już o świeżych fanach po pierwszym koncercie kapeli w Polsce, który odbył się w zeszłą sobotę w ramach płockiego Cover Festiwal. Suma summarum 7 piosenek na 12 uważam za naprawdę dobrą muzykę, dzięki czemu spokojnie mogę uznać płytę za dobrą.
4/5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz