
Problemem dla fanów jest określenie dokładnej nazwy projektu Townsenda. Na MySpace nazwa występuje bez przedrostka "the", z kolei - jak można zobaczyć na okładce - ów przy(przed?)rostek się pojawia. Powszechnie ujmuje się drugi sposób zapisu jako zbiór wszystkich wydań solowych tego artysty.
"Addicted" to świetny album, inny niż "Ki". Mniej mroczny, głównie za sprawą ciepłego głosu van Giersbergen. Jak to zwykło na płytach Townsenda, twórca bawi się konwencjami, elektroniką, dźwiękiem, nawet swymi starszymi wytworami (tu: Hyperdrive!, znany z płyty "Ziltoid The Omniscient"; w nowej aranżacji utwór śpiewany przez Annekę van Giersbergen). Najbardziej zadziwiającym, ale zarazem jednym z najciekawszych utworów jest tu Bend It Like Bender! - dobry, rockowy kawałek upstrzony elektroniką, która wręcz przynosi na myśl stare popowe taneczne piosenki. Sam autor stwierdził na MySpace, iż w swym założeniu utwór miał przypominać twórczość ABBY - z zaznaczeniem, że to nadal utwór metalowy.
Co do pozostałych utworów - wszystkie stoją na wysokim poziomie. Trudno tu jeszcze wyróżniać i okrajać płytę. Pierwszy tytułowy utwór dobrze rozpoczyna album, wewnątrz nic nie zanudza, końcowy kawałek uspokaja - czyli wszystko na swoim miejscu, idealna - moim zdaniem - kompozycja została zachowana. Warto jeszcze zaznaczyć, że bardzo rzadko mi się zdarza - jak w tym przypadku - aby płyta spodobała mi się za pierwszym odsłuchaniem. Utwory nie są przedobrzone (piję tu do ostatniego wydawnictwa Metalliki), dlatego podejrzewam, że przez długi czas nie będę umiał się oderwać od "Addicted".
5/5